Ukraina, stacja kolejowa w Siankach. Kilkaset metrów na lewo już Polska. Przez dziesięciolecia bieszczadzcy turyści z nostalgią spoglądali od polskiej strony na tę linię kolejową. Tu gdzie jesteśmy teraz, nie można było się dostać.
Stoimy na peronie, podziwiamy zachodzące słońce, malowniczo chowające się za samotnie stojącą na szerokich torach lokomotywę. Czas się już jednak zbierać, wsiadamy do busa i zjeżdżamy powoli na stronę zakarpacką, do wsi Użok. Tam, na noclegu czeka na nas jeszcze kilka atrakcji, wiejskie-karpackie SPA, czyli ruską banię oraz ЧАНИ („czany”) – wielkie mosiężne balie wypełnione mineralną wodą, zawieszone wprost nad ogniskiem, w których siedzi się jak kurczak w rosole, jednak wrażenia i relaks są doprawdy niesamowite.
Na długo oczekiwany przejazd kultową linią kolejową ruszamy następnego dnia rano, z nieodległej wsi Wołosianka. Pociąg jadący z Użhorodu leniwie wtacza się na stację, za chwilę rozpocznie mozolny podjazd na główny grzbiet Karpat, na Przełęcz Użocką, do Sianek.
Bilet kosztuje nieprzyzwoicie tanio. Kupujemy, wsiadamy. Odjeżdżamy.
Najpiękniejszy odcinek zaczyna się właśnie tutaj, w Wołosiance. Pociąg na odcinku 18 kilometrów ma aż 6 tuneli i 27 wiaduktów, ciągle podziwiamy wijące się serpentyny (!!!) torów, pokonujące 370 m różnicy poziomów.
Wysokie wiadukty i długie tunele wykute w skałach (najdłuższy ma prawie 1 km) robią naprawdę niesamowite wrażenie, są dowodem zarówno wysokiego poziomu inżynierii jak i fantazji jej twórców – tym bardziej, gdy uświadomimy sobie fakt, że linia powstała w 1905 roku. Trasa wiedzie dość stromo pod górę, koła pociągu się ślizgają, nie mogąc sobie poradzić z nachyleniem torów.
Dodatkowym atutem tej trasy jest piękna, górska sceneria. Podczas przejazdu z okien pociągu obserwujemy wprost niesamowite karpackie krajobrazy. Mamy wrażenie jakbyśmy szli wąską górską granią, a nie jechali pociągiem. Odczucie potęguje znacznie większe nastromienie stoków, niż po drugiej stronie Przełęczy Użockiej. Tak, zdecydowanie jest to najpiękniejsza linia kolejowa północnych Karpat!
Tak bardzo skupiamy się na widokach z okien, że na razie odpuszczamy temat fotoreportażu w pociągu, mimo że jedzie już z nami całkiem sporo osób. Robimy to jednak celowo, plener fotograficzny został tak pomyślany aby teraz podziwiać widoki, zaś zjeżdżając już z przełęczy na stronę galicyjską, „zajmiemy” się pasażerami.
Wjeżdżamy już jednak na stację kolejową w Siankach. Gdzieś po lewej stronie, kilkanaście metrów od torów migają nam wśród zarośli polskie i ukraińskie słupki graniczne, nieco dalej w lesie jest też gdzieś źródło Sanu. Musimy się tutaj przesiąść na pociąg jadący stąd do Lwowa, na szczęście pociągi są skomunikowane, w przypadku spóźnienia jednego, drugi oczekuje.
Dla fanów serialu HBO Wataha, finał pierwszego sezonu odbył się właśnie tu, na stacji kolejowej w Siankach. Adam Grzywaczewski „Grzywa” tutaj uciekał z Polski na Ukrainę. Budynek stacji który „grał” w filmie już jednak nie istnieje. Został wyburzony w 2016/2017 roku i na jego miejscu powstał nowy dworzec.
Korzystając z kilkunastu minut przerwy, rozbiegamy się jeszcze po okolicach dworca, dokumentując toczące się tu życie. Niesamowite wrażenie, że tutaj wszystko tętni życiem, zaś kilkaset metrów obok, już po stronie polskiej, mamy najbardziej niedostępny i wyludniony fragment polskich Bieszczadów.
Donośny gwizd lokomotywy motywuje nas do szybkiego zajęcia miejsc w pociągu, jeszcze tylko chwila i ruszamy. Zaraz po opuszczeniu Sianek otwiera nam się widok na polską stronę Bieszczadów. I choć nie zapiera tchu w piersiach jeśli chodzi o wrażenia widokowe, tak bardzo jak na podjeździe z Wołosianki do Sianek, to jednak wywiera niesamowite wrażenie sentymentalne – oglądamy polskie Bieszczady od strony, od której nie widzieliśmy ich nigdy wcześniej. Jedziemy praktycznie po granicy, mijamy słupki graniczne, sistiemę, wieże obserwacyjne…
Pociąg coraz bardziej zapełnia się ludźmi. Jedni jadą bardzo blisko, do Turki czy Sambora. Inni dalej, do samego Lwowa. Zmieniamy obiektywy na przydatne do fotoreportażu i portretów, po czym ruszamy zrobić kilka zdjęć pasażerom.
Sztuka fotoreportażu nie jest łatwa. My jesteśmy na plenerze, dobrze się bawimy – ale nasi bohaterowie są w swoim świecie, gdzieś jadą, mają swoje radości i problemy. Nie traktujemy ich jako eksponatów w skansenie. Podchodzimy, rozmawiamy… kto w młodości uczył się języka rosyjskiego ma trochę łatwiej, ale tak naprawdę nie ma to znaczenia, kilka słów można zamienić po polsku, to nawet lepiej widziane.
Urzeka nas ich naturalność i spontaniczność.
Doskonale spędzamy czas z dziećmi, bawią się, nawet popisują – jednak zawsze bardzo wdzięcznie nam pozują, nic nie jest sztuczne, udawane. Na odchodnym dajemy im kilka cukierków, one częstują nas słonecznikiem.
Już prawie wysiadając, napotykamy śpiącego starszego mężczyznę…
Ech, chciałoby się tak jechać i jechać… czas już jednak wysiadać, jesteśmy w Starym Samborze, tutaj czeka na nas bus, który zawiezie nas na kolejne ukraińskie plenery.
Trasa, którą jedziemy, utrzymana jest w doskonałym stanie, nie ma problemu z dojazdem, drogowa oś naszej fotowyprawy, odcinek ze Starego Sambora do Sianek, kilka lat temu przeszedł gruntowny remont. Nawierzchnia jest w idealnym stanie, aż nie chce się wierzyć jak ta trasa wyglądała kilka lat temu, gdy byliśmy tu pierwszy raz. Wtedy niezwykle męczący przejazd busem zabierał nam 4-5 godzin (!!), teraz tę samą trasę pokonuje się w około godzinę. Nie jest to jednak reguła, nadal na innych odcinkach można spotkać takie dziury, że wpada do niej koło i pół samochodu – tutaj jednak jest już idealnie równo, jak na stole.
Swego czasu za drogi na Ukrainie odpowiedzialny był Sławomir Nowak, były minister infrastruktury w rządzie PO-PSL, pełniący funkcję szefa Ukrawtodoru (Państwowej Agencji Drogowej Ukrainy).
Rok 2015:
Rok 2018:
Pięknie jest tutaj także zimą. Kto wie jak wyglądają karpackie lasy bukowe zimą, pozbawione liści, z runem przykrytym warstwą śniegu, na pewno to potwierdzi. Także z okien pociągu widać znacznie, znacznie więcej, zwłaszcza gdy pociąg przejeżdża przez zalesione obszary.
Jest to trudny plener do samodzielnego zorganizowania – wsiadamy i wysiadamy na różnych stacjach, kompletnie nieopłacalna czasowo jest próba powrotu do samochodu zaparkowanego na stacji początkowej. Ponadto, przejazd przez granicę busem trwa kilka (a czasem nawet kilkanaście) razy krócej niż prywatnym samochodem.
Na naszych fotowarsztatach – podróży fotograficznej na Ukrainę, łączymy dwa tematy, podróż pociągiem najpiękniejszą linią kolejowa Karpat, zwiedzamy i fotografujemy także wioski bojkowskie położone malowniczo w górach, dawne siedliska szlachty wołoskiej, których potomkowie żyją tu do dziś.